1

Za tę jedną rzecz Twój mąż ZAWSZE Ci podziękuje

za co mąż dziękuje

My, mamuśki, jesteśmy wiecznie zagonione i zestresowane. Mam wrażenie, że cała odpowiedzialna część rodzicielstwa spada na nas, podczas gdy tatusiowie wiecznie mają ubaw.

To my pilnujemy wszystkich terminów, spotkań w przedszkolu, wizyt u lekarza, dawek lekarstw, dopasowania ubioru dziecka do pogody, itp., itd. To my czuwamy w nocy. To my dbamy, żeby lodówka była pełna, a brzuchy najedzone. To nam zależy, żeby ubrania były wyprane i żeby nikomu w szufladzie na majtki nie zabrakło majtek. W tym samym czasie nasi partnerzy udają, że śpią, kiedy w nocy trzeba wstać do dziecka, doskonale się bawią, kiedy nadchodzi pora wieczornego wyciszania się i snu, nie słuchają nas, kupują dzieciom słodycze i często po prostu nie ogarniają.

Co się w tym czasie dzieje w nas?

W matkach, kobietach zestresowanych, zmęczonych, starających się to wszystko trzymać w kupie, rośnie frustracja. Co wtedy robimy? Wylewamy ją na ojców naszych dzieci. Mamy do nich pretensje, że są beztroscy, że obowiązki nie są podzielone po równo, że oni zawsze mają lepiej, że mają lżej.

Następny etap po zarzutach to przeważnie wymagania.

Może byś wreszcie zrobił TO, TO i TO?!

Ta śrubka leży tu nieprzykręcona od pół roku!

Ile Cię jeszcze będę musiała prosić o jedno i to samo?!

Której z nas chociaż raz się tak nie ulało? W którym domu nie było chociaż jednej kłótni o podział obowiązków nad dzieckiem? Tym, gdzie nie było, zazdroszczę. Tym, gdzie było, przybijam piątkę. To się zdarza, wiadomo. Dziecko generuje w dorosłym człowieku takie emocje, o które wcześniej nawet się nie podejrzewał. Padają słowa, których nie chcemy. A potem żałujemy.

Ale czy nie jest trochę tak, że my, mamusie, jesteśmy gdzieś tam w głębi do całej tej odpowiedzialności, ogarniania, zarządzania domowym ogniskiem zaprogramowane? Że tak naprawdę chcemy tego i nie wyobrażamy sobie bez tego życia? Przecież historia pokazuje, że to oni chodzili na polowania, a my w tym czasie ogarniałyśmy jaskinię. To oni chodzili na wojnę, a my w tym czasie zostawałyśmy z dziećmi w domu.

Wiem, że to mało feministyczny pogląd, nie każdemu się spodoba. Trudno. Ale to właśnie te przemyślenia sprawiły, że znalazłam sposób na to, żeby uniknąć takich spięć i kłótni. Nie zawsze działa, bo jeszcze sama nie umiem go zawsze stosować, ale się uczę. Wiecie, co robię? Odpuszczam mu.

Gryzę się w język.

Nie mówię tego, co mogłabym powiedzieć. Nie zarzucam i nie obwiniam. Po prostu odpuszczam.

Nie jest łatwo, bo czasami aż się cisną na usta kolejne pociski. Ale któregoś razu mój mąż zorientował się, że nauczyłam się przemilczeć kolejny kryzys. I wiecie co? Podziękował mi za to. I spożytkował ten czas, kiedy mogliśmy się kłócić, ale tego nie robiliśmy. Zrobił taką pierdołę, ale śmiać mi się z niej chciało strasznie.

Jakiś czas temu sprezentowałam mu trymer do brody. Długo go o tę brodę męczyłam. Że za długa, że kuje, że nie lubię. Żeby ją zgolił. Już prawie był skłonny, żeby to zrobić, ale odpuściłam. A jak odpuściłam, to nawet ją polubiłam! No i stąd wziął się trymer, bo niech chociaż chłopak wygląda jak człowiek.

No więc on wziął ten trymer, zamknął się w łazience, modzi tam coś, modzi, w końcu wychodzi i mówi:

Patrz, Kochanie! Nie dość, że tacy jesteśmy zgodni, to jeszcze jakiego masz przystojniaka!

No i właśnie tacy oni są. Możemy drzeć z nimi koty, walczyć, naprostowywać ich do swoich reguł, a przychodzi jedna chwila i jesteśmy rozłożone na łopatki.

Sztuka odpuszczania jest trudna do opanowania. Ale ten moment, kiedy nam się udaje, a nasz związek na tym zyskuje, wart jest wszystkich wysiłków. Czasem pomaga też trymer. 😉

Swoją drogą, trymer to Braun 7in1 Face & Body Trimming Kit i, jak twierdzi mój mąż, takiego dobrego nigdy nie miał. A brodę nosi od 5 lat, uwierzycie?! W każdym razie (ja się na tym nie znam) podobno cuda robi, podcina wąsy, modeluje brodę, no i, zgodnie z tym, co sama usłyszałam z jego ust i co potwierdzam, bo widziałam, od razu brodacz robi się przystojniejszy.

Wpis powstał we współpracy z marką Braun.