1

Widziałam łzy matki, która straciła dziecko

mvi_1449-00_01_50_09-still005

Nie ma smutniejszych i cięższych łez niż te, które płyną z oczu matki, która straciła dziecko. Jej płacz zawsze będzie wołaniem o niemożliwe, jej żal zawsze będzie niewysłowiony, a rana w jej sercu już na zawsze pozostanie nieuleczona. Jednak te łzy mają wartość. Mimo że niepłodności nie widać, to właśnie po nich czasami poznamy matkę, która jest nią dotknięta. Ale tylko czasami.

Co można powiedzieć matce, która traci dziecko? Jak można ją pocieszyć? Niewiele da się zrobić i nie ma takich słów, które wynagrodzą jej cierpienie. Wystarczy przy niej być, to wiele dla niej znaczy.

15 października był dniem zimnym i wietrznym, naprawdę nieprzyjemnym. Tak się jednak złożyło, że to właśnie tego dnia był dzień dziecka utraconego. I tak się też złożyło, że to właśnie tego dnia po raz pierwszy w życiu zobaczyłam łzy matki, która straciła dziecko.

Niepłodności nie widać.

Możemy o niej mówić, możemy o niej informować, uczyć się, badać się pod jej kątem, ale nigdy nie zobaczymy jej gołym okiem. Kiedy staną przed Tobą dwie kobiety, jedna z dwójką, a druga z trójką dzieci, o której z nich powiesz, że jest niepłodna? Widzisz, ja też nie wiem.

Ciężko się mówi o tematach tak niewygodnych i krępujących, tym bardziej więc mówić o nich trzeba, głośno i wyraźnie. Właśnie dlatego zdecydowałam się poświęcić kilka godzin tego szczególnego dnia, tej zimnej i wietrznej soboty, żeby w kameralnym gronie blogerek i dziewczyn z redakcji gazety Chcemy być rodzicami mówić o tym, co ważne. I dowiedzieć się, jak mogę przekazać to moim czytelnikom.

Co mogę wam dziś zatem powiedzieć? Tym razem kilka podstaw, które, każda na swój sposób, dość mocno mnie zaskoczyły.

Że niepłodność męska i żeńska jest chorobą, którą się leczy i której definicja WHO obejmuje również brak poczucia komfortu w życiu.

Że niepłodność to nie to samo, co bezpłodność i tych pojęć absolutnie nie można ze sobą mylić, bo podczas gdy niepłodność oznacza, że można się leczyć i wciąż istnieją szanse na dziecko, bezpłodność tych szans nie daje i jest jak wyrok.

Że niepłodność możemy leczyć też zdrowym odżywaniem i zdrowym trybem życia, do czego powinien nas dodatkowo motywować fakt, że postępująca niepłodność u mężczyzn dotyczy tylko rasy kaukaskiej, czyli tej, która żyje w najbardziej cywilizacyjnie pędzącym świecie.

Że niepłodność dotyczy tylko kobiet jedynie w przypadku, kiedy mamy do czynienia z parą lesbijek. Jeżeli o dziecko stara się kobieta i mężczyzna, oboje powinni się zbadać i oboje powinni o siebie dbać, bo prawdopodobieństwo, że niepłodne będzie jedno z nich, wynosi równo 50%.

Że niepłodność dotyczy co piątej polskiej pary. Czyli jeżeli postawimy przed sobą 100 osób, czyli 50 par, to dwadzieścia z nich, czyli 10 par, będzie niepłodne. To daje do myślenia.

Że adopcja nie jest dla każdego i nie jest rozwiązaniem na wszystkie problemy związane z niepłodnością.  Nie jest lekiem na cale zło, nie jest lekiem w ogóle. Żeby być do niej gotowym, trzeba sobie przede wszystkim najpierw poradzić z faktem, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy nie będzie się miało biologicznych dzieci. Niektórzy nigdy nie będą na to gotowi.

I tak, metoda in vitro leczy niepłodność.

To tylko kilka informacji, które być może sprawią, że komuś łatwiej lub trudniej będzie podjąć decyzję o walce z niepłodnością. Jedno wiem na pewno: łzy matki, która straciła dziecko, łamią mi serce. Z wielkim trudem wypuściłam w niebo białe balony symbolizujące kolejne utracone dzieci. Mogę się tylko domyślać jak ciężka jest to walka i mogę się modlić, żeby nigdy mnie nie dotknęła, chociaż pewności nigdy nikt mi nie da.

Jeżeli szukasz informacji o niepłodności, bo ten problem dotyczy bezpośrednio Ciebie lub kogoś z Twojego otoczenia, z olbrzymią pomocą może Ci przyjść gazeta Chcemy być rodzicami, pokazująca wszystkie możliwe drogi do rodzicielstwa. Jeżeli wolisz zachować dyskrecję, możesz zamówić jej elektroniczną formę. Ja to zrobiłam, bo w życiu biorę pod uwagę wszystkie opcje.

I, jak nigdy, proszę: udostępnij ten wpis. Bardzo bym chciała, żeby dotarł do jak największej liczby ludzi, którzy starają się o ten największy cud świata, jakim jest dziecko.

pharma2

pharma4

pharma3




Jak w jedną chwilę i za darmo stać się lepszą matką

pa080774_fb

Długo nad tym myślałam i długo oceniałam siebie jako matkę, która wiecznie mogłaby coś zrobić, żeby być lepsza. Lepsza dla swojego dziecka, ale też lepsza dla siebie i otoczenia. My, matki, mamy tendencję do stawiania sobie poprzeczek bardzo wysoko i obwiniania się za każdy popełniony błąd. Chcemy być superbohaterkami i tajnymi agentkami do zadań specjalnych, a przecież nasze dzieci wcale tego od nas nie oczekują. Ideały nie istnieją, a bycie lepszą wcale nie musi oznaczać bycia perfekcyjną i dzisiaj chciałabym wam to uświadomić.

W tym celu przygotowałam pięć krótkich porad, które każda z was może zastosować już od teraz nie ponosząc nawet najmniejszych kosztów. Porady te pomogą wam na co dzień w byciu lepszymi mamami w swoich oczach. Bo w oczach waszych dzieci już nimi jesteście!

Ciesz się chwilą.

Przygotowałaś cały szczegółowy plan dnia, a on nie wypalił, bo Twoje dziecko chciało akurat pójść na huśtawkę lub mazać plakatówką za pomocą własnych rączek, i to najlepiej po ścianie? Ściany lepiej ochroń, ale resztą się nie przejmuj! Olej te wszystkie plany. Nie dziś, to jutro. Niech dla Ciebie ważne będzie tu i teraz, te małe i krótkie chwile z maluchem, który rośnie z dnia na dzień i ani się obejrzysz, a ten czas przeleci Ci przez palce. Róbcie noski-eskimoski, śpiewajcie, tańczcie, łaskoczcie się, skaczcie po łóżku i turlajcie się razem po dywanie. To wszystko sprawi, że wasza więź będzie wyjątkowa, a wasze wspomnienia będą pełne miłości. Nic więcej wam do szczęścia nie potrzeba!

Daj sobie prawo do gorszych chwil i wybaczaj sobie.

Straciłaś cierpliwość? Krzyknęłaś? Rzuciłaś czymś lub trzasnęłaś drzwiami? Masz do tego prawo. Żadna z nas nie aspiruje do bycia świętą i wzorcem niedoścignionym. Wszystkie jesteśmy ludźmi. Wszystkie mamy prawo do popełniania błędów. Musimy się nauczyć wybaczać je sobie i być wobec siebie wyrozumiałe. Możemy spróbować obiecać sobie, że więcej ich nie popełnimy, ale to raczej nierealne i im szybciej się przed sobą do tego przyznamy, tym lepiej dla nas. Zapominajmy szybko o tych potknięciach i idźmy dalej, bo nasze dzieci potrzebują nas uśmiechniętych i zadowolonych, a nie wiecznie rozczarowanych i płaczących gdzieś w kąciku nad tym, że coś nam się znowu nie udało. Ano nie udało się – ludzka rzecz.

Nie porównuj.

Nie porównuj swojego dziecka do innych dzieci, ani do opisów kolejnych etapów rozwojowych, które znalazłaś w jakiejś durnej książce albo na stronie internetowej. Niech każdy etap i każdy krok do przodu Cię cieszy, ale nie zastanawiaj się nad tym, kiedy ma nastąpić. Bez względu na to, czy będzie Ci się wydawało, że Twoje dziecko przekręca się na bok, pełza, raczkuje, chodzi, mówi szybciej czy później niż jego rówieśnicy. Na pewno znalazło na to idealny moment dla siebie i też na pewno nie obchodzi go, kiedy zrobili to inni. Who cares?!

Nie porównuj też siebie do innych matek. Każda z nas jest inna, ma inne dziecko, inne potrzeby, inną sytuację życiową i nie ma jednej miarki, którą dałoby się nas wszystkie zmierzyć. Bądź sama dla siebie wyznacznikiem i punktem odniesienia. Walcz z samą sobą i do samej siebie się porównuj. To najlepszy sposób, żeby być lepszą. Dzisiaj możesz być lepszą wersją wczorajszej siebie. Jutro możesz być lepszą wersją dzisiejszej siebie. A jeżeli się nie uda? Wróć do poprzedniego punktu i nalej sobie kieliszek wina. Jutro też jest dzień.

Nazywaj swoje uczucia i przepraszaj.

Nazywaj je przed samą sobą i mów też swojemu dziecku co czujesz, dlaczego jesteś zdenerwowana, dlaczego jesteś zmęczona czy smutna. Jeżeli uważasz, że Twoje uczucia źle na nie wpłynęły, szczerze je przeproś, przyznaj się do błędu, przytulcie się i dajcie sobie buziaka. To działa jak najlepszy kompres na zbolałą duszę matki, która wiecznie chce być lepsza, ale jej to nie wychodzi. Mamy to szczęście, że dzieci szybko zapominają i z łatwością nam wybaczają. Jasne, lepiej nie przeginać i nie nadużywać ich cierpliwości, ale dopóki mówimy im co się dzieje, co mamusia czuje i za co przeprasza, mamy spore szanse, że zostaniemy zrozumiane.

Miej czas dla dziecka i dla siebie.

Dziecko lubi, kiedy poświęca mu się czas. Będzie mu miło kiedy wyłączysz telewizję, odłożysz telefon i ułożysz z nim puzzle, narysujesz duży rysunek lub zbudujesz zamek z klocków. Spędzaj czas nie obok dziecka, a z nim. Zrób sobie postanowienie, że kiedy jesteście razem, koncentrujesz na nim całą uwagę i poświęcasz mu maksimum wysiłku. Na pewno to doceni i zauważy.

Ale nade wszystko miej czas dla siebie. Wbij sobie do głowy, że zrelaksowana i zadowolona mama, to zrelaksowane i zadowolone dziecko. Zostaw czasem swojego brzdąca pod opieką taty, babci, cioci lub innej osoby i spotkaj się z koleżanką, wyjdź do kosmetyczki, daj sobie swoje własne chwile, żeby nie zapomnieć, że jesteś nie tylko mamą. Zoptymalizuj swój czas tak, żeby mieć go wystarczająco na wszystko, co będziesz chciała zrobić. Nie zawsze wszystko się uda, ale istnieją dobre sposoby na to, żeby miało to chociaż szansę powodzenia.

pa0806881

To co, gotowa na to, żeby już teraz zmienić swoje życie i stać się lepszą mamą? Zastanawiasz się jak? A chociażby możesz zacząć od oszczędności czasu poprzez zakupy w sklepie internetowym, tak jak robię to ja. Nie tracę czasu na kolejki do kasy i nerwowe rozglądanie się gdzie znowu uciekło mi dziecko i co znowu zwinęło ze sklepowej półki. Kupuję dokładnie to, co chcę, bez narażania się na żebry typu Maaaamaaaa jaaaajoooo!!! (producentów jajek z niespodzianką i osoby odpowiedzialne za układanie je na najniższych półkach w sklepie serdecznie z tego miejsca pozdrawiam) i zbędne wydatki tylko dlatego, że wypatrzyłam na półce akurat coś, czego nie ma na mojej liście zakupów.

pa0807741

Na to wszystko pozwala mi sklep frisco.pl, który już jakiś czas temu poleciła mi koleżanka, a dzisiaj tak samo ja polecam go wam, z czystym sumieniem i po wielu zakupach, które w nim zrobiłam. Frisco nie tylko przychodzi z odsieczą, kiedy nie macie jak wyjść z domu, bo wasze dziecko jest chore lub kiedy marzą wam się świeże bułki w sobotni poranek, a wszyscy jeszcze jesteście w piżamach i z nieumytymi zębami. Olbrzymią zaletą zakupów w tym sklepie jest to, że możecie je zrobić bardzo szybko i dosłownie wszędzie, na telefonie lub tablecie, podczas wizyty u kosmetyczki, w tramwaju lub autobusie, czy chwilę przed rozpoczęciem seansu w kinie. Nie tracicie czasu na pokonywanie sklepowych kilometrów i sił na dźwiganie zgrzewek wody czy innych gabarytowych zakupów. Dostawa jest na terenie Warszawy i w okolicach pod same drzwi.

pa080761_fb

pa080875

pa080954

Zakupy we frisco.pl to też pewność, że wszystko przyjedzie dokładnie takie, jak byście fizycznie wybierały w sklepie. Pieczywo będzie chrupiące, a warzywa i owoce świeże. Sklep dba o to, żeby klienci byli w pełni zadowoleni z jak najlepszej jakości.

To co, od teraz dajemy sobie szansę na bycie lepszymi? Ja na pewno tak!

pa080844

Wpis powstał we współpracy z frisco.pl. Miłym towarzystwem i świetnymi zdjęciami wspomogła mnie Ania z bloga brzozoweczka.pl.




5 filmów, które powinna obejrzeć każda mama

movies-like-life-as-we-know-it

Ponieważ nie znalazłam jeszcze w internecie takiej listy, a z chęcią sama podzielę się filmami, które jako matka obejrzałam więcej niż raz z ogromną przyjemnością, przygotowałam dzisiaj cztery filmy i jeden serial, które polecam wam zwyczajnie jak matka matce. Nie są mega-giga-ambitne, bo nie takie mają spełniać zadanie. To filmy, które mają grać na naszych macierzyńskich emocjach, bawić, wzruszać i działać nastrojowo i refleksyjnie.

Zapraszam na moją subiektywną listę do uronienia matczynej łezki z lampką wina w sobotni wieczór.

 

Och, życie

To historia Holly i Erika, którzy dość niespodziewanie dowiadują się, że ich znajome małżeństwo zginęło w wypadku zostawiając im pod opieką swoją malutką córeczkę. Sęk w tym, że Holly i Eric parą nie są, a ich charaktery i tryb życia są skrajnie różne. Ona – uporządkowana, wręcz pedantyczna szefowa kuchni. On – playboy i imprezowicz, który w życiu nie ma nic stałego. Zakończenie filmu jest jak zwykle dość oczywiste, ale tu najważniejsze jest to, co dzieje się po drodze. Mamy i sytuacje do bólu prawdziwe związane z kolejnymi etapami życia dziecka, pieluchami, kupami, nauką jedzenia i chodzenia, mamy też wszelkie wyrzeczenia, jakie wychowanie dziecka za sobą niesie, porażki, sukcesy i związaną z nimi gigantyczną radość i satysfakcję. Na tym filmie śmiałam się i płakałam na zmianę, i za każdym razem oglądałam go z taką samą, niekłamaną przyjemnością.

7359176-3

mv5bntg1odm4mzgwnf5bml5banbnxkftztcwmzg3nzmwmw-_v1_sx1500_cr001500999_al_

mv5bmtmzmdgyndc2mv5bml5banbnxkftztcwnjg3mzc4mw-_v1_sx1500_cr001500999_al_

mv5bmteynzi1otcyotdeqtjeqwpwz15bbwu3mdmzmdgzotm-_v1_sx1777_cr001777758_al_

mv5bmjiynjg3otkwnl5bml5banbnxkftztcwnzawodm5mw-_v1_sx1500_cr001500999_al_

 

Jak urodzić i nie zwariować

Polski tytuł nie oddaje do końca angielskiego oryginału What to expect when you’re expecting, bo to film o każdym rodzaju rodzicielstwa. Mamy tu historię adopcji, grupę wsparcia dla ojców, dwie ciężarne – jedną totalnie rozwaloną swoim stanem i zmęczoną każdym jego aspektem, i jedną trenerkę i telewizyjną gwiazdę, która do końca ciąży jest aktywna i chce pracować. Mamy też historię ciąży z zaskoczenia po klasycznej jednej nocy spędzonej razem. Każda historia jest inna i każda na swój sposób po części zabawna, a po części bardzo prawdziwa. Każda pokazuje radości, smutki, rozczarowania i nadzieje płynące z oczekiwania dziecka, z macierzyństwa i z ojcostwa. I oczywiście tutaj także czasem poleci łezka wzruszenia.

7466484-3

mv5bmta3mjmwnjm5mjzeqtjeqwpwz15bbwu3mdyyodi2njc-_v1_sx1500_cr001500999_al_

mv5bmty2mzmxmze3nf5bml5banbnxkftztcwntc3mjy2nw-_v1_sx1500_cr001500999_al_

mv5bodk3mdk2nzu3ov5bml5banbnxkftztcwnzkxmje1nw-_v1_sx1777_cr001777888_al_

 

Marley i ja

Przyznaję się bez bicia, że kiedy włączyłam ten film, bo nic innego akurat nie leciało w telewizji, myślałam, że to głupkowata komedia, jak to zwykle bywa z filmami z Owenem Wilsonem. Jednak Marley i ja to historia wielu lat powstawania rodziny, której towarzyszy niezwykle energiczny i generujący wiele problemów labrador Marley. Początkowo ma on być rekompensatą braku dzieci, później staje się niezastąpionym towarzyszem i przyjacielem, źródłem pocieszenia, śmiechu, świadkiem smutków, sukcesów i radości. Psiak jest totalnym chaosem, ale wpływa na losy wszystkich członków powiększającej się rodziny, scala ją i jednoczy. I nie, to nie jest kolejna głupawa komedia, tylko film, który ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Brzmi to być może sztampowo i niezbyt ciekawie, jednak namawiam was bardzo mocno do obejrzenia go.

7238860-3

 

 

 

 

Marley makes important contributions to the building of a snowman, as John (Owen Wilson) and Jenny (Jennifer Aniston) look on.

Jennifer Aniston and Owen Wilson enjoy the company of their four-legged co-stars on the set of MARLEY & ME.

Marley hungrily eyes the breakfast that John (Owen Wilson) is preparing for 5-year-old son Connor (Ben Hyland).

 

Wielki Mike. The blind side.

Oscarowa i przegenialna Sandra Bullock w opartej na faktach roli matki adopcyjnej bezdomnego, czarnoskórego nastolatka z problemami, która swoją siłą i determinacją pomaga mu wyrosnąć na gwiazdę footballu. Nie zliczę, ile razy oglądałam ten film i jak wielkie zrobił na mnie wrażenie. Uwielbiam go miłością absolutną, bo mamy tu rodzinę i relacje międzyludzkie, na których wszyscy powinniśmy się wzorować. Mamy wsparcie rodzeństwa i fajne relacje małżeńskie, mamy powoli nawiązującą się przyjaźń i miłość. Nie wiedziałam, które zdjęcia wybrać, więc musicie mi wybaczyć, że jest ich tak wiele, bo bardzo chciałam oddać klimat filmu. To jest wasz absolutny obowiązek z tej listy. Zaopatrzcie się w dużą paczkę chusteczek.

7327662-3

mv5bmtmwndkwmty4n15bml5banbnxkftztcwntkzmjg3mg-_v1_sx1500_cr001500999_al_

mv5bmtqzmjaxmtm5n15bml5banbnxkftztcwnzi2nzq5mg-_v1_sx1500_cr001500999_al_

mv5bmtyznduwmtm4ml5bml5banbnxkftztcwmdi2nzq5mg-_v1_sx1500_cr001500999_al_

mv5bnzm4nzezmtk1mf5bml5banbnxkftztcwndg2nzq5mg-_v1_sx1500_cr001500999_al_

mv5bmtc1mjg1nti3ml5bml5banbnxkftztcwmji2nzq5mg-_v1_sx1500_cr001500999_al_

 

Kochane Kłopoty

To tak naprawdę nie film, a 7-sezonowy serial nakręcony w latach 2000 – 2006, angielska wersja tytułu to Gilmore Girls. Piszę o nim na świeżo, ponieważ oglądałam go już w całości dwa razy będąc w liceum i na studiach, a w tej chwili jestem po moim trzeci (pierwszym jako matka) razie dzięki temu, że na Netflixie dostępne są wszystkie sezony jako zapowiedź planowanej na 25 listopada kontynuacji. Tyle tytułem wstępu. Dziewczyny Gilmore to samotna matka i jej nastoletnia córka, które łączy bardzo bliska więź i przyjacielska relacja w głównej mierze dzięki temu, że dzieli je tylko 16 lat różnicy. Jak łatwo się domyślić, ciąża nie była planowana, a bogaci rodzice starszej gilmorówny nie byli nią zachwyceni, co ma bardzo mocny wpływ na całość relacji rodzinnych. Lorelai i Rory Gilmore, główne bohaterki, piją hektolitry kawy, jedzą śmieciowe jedzenie i cieszą się życiem mimo wszelkich problemów. Między nimi nie zawsze jest różowo, bo Rory dorasta i dojrzewa, a Lorelai nie zawsze godzi się z jej wyborami, lawirując gdzieś pomiędzy olbrzymią potrzebą bycia przyjaciółką córki i macierzyńskimi obowiązkami. W to wszystko gładko wplecione są kolejne związki obu dziewczyn oraz edukacyjne i życiowe wybory Rory. Warto wspomnieć też o nie zawsze łatwej relacji Lorelai z rodzicami, którzy mimo swoich szorstkich i przykrych reakcji powodowanych konwenansami i zupełnie innym od córki postrzeganiem świata, są mimo wszystko ciepłą i bawiącą nas nieraz do łez wspaniałą parą. To serial na wiele wieczorów pod kocem i z herbatą w dużym kubku.

7190235-3

mv5bmtezotu1mde4mjveqtjeqwpwz15bbwu4mdy1otqzmdix-_v1_sy1000_cr0015341000_al_

mv5bmtg4otk1odiynl5bml5banbnxkftztgwodu5ndmwmje-_v1_sy1000_sx1500_al_

mv5bnjm0ndg1njmyov5bml5banbnxkftztgwndu5ndmwmje-_v1_sy1000_sx1500_al_

mv5bnty2ntiwoduxnv5bml5banbnxkftztgwmju5ndmwmje-_v1_sy1000_cr0015341000_al_

mv5boda1otq4nzawn15bml5banbnxkftztgwotu5ndmwmje-_v1_sy1000_sx1500_al_

 

To jak? Do którego filmu przekonałam was najbardziej? Które oglądaliście lub zamierzacie obejrzeć? Ja na pewno każdy, jeszcze przynajmniej po razie!

 

Zdjęcia pochodzą ze strony imdb.com, a plakaty ze strony filmweb.pl.


Zapraszam do grupy mam, w której radzimy sobie, pomagamy i jesteśmy dla siebie przyjazne: KLIK. Czekam tam na Ciebie z niecierpliwością!




7 rzeczy, których nikt Ci nie powie o ciąży

udalosie

Ciąża, cudowny czas, przez niektórych nazywany stanem błogosławionym. Nieporównywalny z niczym innym. Tak, zdecydowanie, nigdy wcześniej, ani nigdy później nie będziesz się tak czuła. Czego by nie mówić o tym wyjątkowym pod wieloma względami okresie, jest on dla nas, kobiet, pełen skrajności i zaskakujących chwil. Ale dzisiaj nie będę wam ściemniać, że to najpiękniejsze momenty w życiu kobiety. Dzisiaj powiem wam o ciąży to, co usłyszycie od mało kogo, bo każdy będzie się bał, żeby was nie zrazić. Wrażliwych ostrzegam: nie będzie delikatnie.

Będziesz dziwna.

Będziesz płakać. Będziesz się śmiać. Będziesz krzyczeć. Na reklamach, na filmach, na ulicy, w sklepie, nieustająca huśtawka emocjonalna będzie Ci towarzyszyć dosłownie wszędzie. Będziesz miała tego dość, a poród Ci tego nie ułatwi, bo jak tylko na świecie pojawi się Twoje dziecko, huśtawka zamieni się w rollercoaster. Ci bardziej wrażliwi niech zasłonią teraz oczy (chociaż hej, nie wiem co tu robicie, skoro na wstępie lojalnie was uprzedzałam!): spójrzmy prawdzie w oczy, wtedy to już będzie totalny emocjonalny wrak. Hormony dadzą Ci solidnie w kość. Ale luz, dobra wiadomość jest taka, że to minie. Wiem coś na ten temat.

Szybki poród tylko fajnie brzmi.

W praktyce nie wydaje mi się, żebyś chciała poczuć głowę własnego dziecka między nogami już w drodze na porodówkę. Wiem, że chcesz to mieć jak najszybciej za sobą, ale pamiętaj, że Twoje dziecko też potrzebuje czasu na przygotowanie się do wyjścia na świat. Moja akcja porodowa trwała półtorej godziny i można by pomyśleć: ideał, ale okazało się, że mój synek miał minimalne niedotlenienie, bo trochę za bardzo mu się spieszyło. Umówmy się, nie życzę Ci 24 godzin ze skurczami i wiadomo, że tego nie da się zaplanować, ale Ty po prostu słuchaj się lekarza i położnej. Będzie dobrze!

Twoje dziecko będzie brzydkie.

Serio, ładnych noworodków jest jak na lekarstwo, chociaż oczywiście każdy będzie Ci mówił i Ty sama też będziesz uważała, że Twój bobasek jest najśliczniejszy na świecie. A po kilku miesiącach, po roku spojrzysz na jego zdjęcia i pomyślisz sobie: Naprawdę tak myślałam?! Będziesz już wtedy mieć porównanie z naprawdę ładnym dzieckiem. Pewnie się na mnie za to obrazisz, ale uwierz mi: pulchne, różowe bobaski wyglądają tak po przyjściu na świat tylko na filmach i w reklamach. Moje i Twoje dziecko będzie pomarszczone, zmęczone, czasem trochę sine. Ale to nie będzie miało znaczenia, bo właśnie tego brzydala będziesz kochała najmocniej na świecie.

Plan porodu? Ha ha ha! A to dobre.

Nie pisz planu porodu. Po pierwsze żyjemy w takim kraju, gdzie i tak lekarz i położna zrobią to, co uznają za stosowne. Po drugie i tak w ferworze walki i emocji zapomnisz, że on gdzieś tam jest wśród dokumentów przygotowanych na porodówkę i zapomnisz o nim komukolwiek powiedzieć. Jeżeli zaplanujesz poród bez znieczulenia, prawdopodobnie będziesz się męczyć tyle godzin, że w końcu będziesz o nie błagać. Zaplanujesz poród w wodzie, ale kiedy zamoczysz w niej stopę okaże się, że akurat w tym momencie masz do niej awersję. I tak dalej. Najepsza moim zdaniem filozofia na czas porodu to go with the flow. Dosłownie.

W trakcie porodu zaproponują Ci dziwne rzeczy.

Ooo, widzę główkę, chce pani dotknąć?! Wyszło łożysko, czy chce je pani zobaczyć? No to tatuś bierze teraz nożyczki i przecina pępowinę! Uf. Ble. Fuj. Jeśli nie czujesz się na siłach, nie rób tego, ani, broń Cię Panie Boże, nie zmuszaj do niczego swojego partnera. Mi dwie pierwsze rzeczy wydają się kompletnie obrzydliwe, a pępowinę przecięła mojemu dziecku położna i wszyscy mamy się dobrze. Lekarze i położne na oddziałach ginekologicznych żyją w swoim dziwnym świecie i niech tak zostanie. Ale Ty możesz zachować swoje idealne wyobrażenia i żyć w dobrym zdrowiu psychicznym. Wybór należy do Ciebie.

Nie bój się, że nie będziesz wiedzieć, czy rodzisz.

Będziesz wiedzieć. Ja wiedziałam, mimo że przez 13 godzin położne i lekarze na izbie przyjęć wmawiali mi, że nie rodzę. A ja jadąc do szpitala powiedziałam mężowi: Czuję, że jeszcze dzisiaj Ignaś będzie po drugiej stronie brzucha. I tak się stało. Nie daj sobie wmówić, że to „skurcze przepowiadające, a po prysznicu, spacerze i kilku basenach pani przejdzie”. Intuicja ciężarnej jest magiczna. To się po prostu wie. Brzmię jak szarlatanka i też w to nie wierzyłam, a jednak sama umiałam sobie przepowiedzieć, że moja ciąża właśnie dobiega końca. I jestem o tym przekonana, że mój przypadek nie był odosobniony.

Najlepsze w ciąży jest to, że się w końcu kiedyś kończy.

I to jest najprawdziwsza prawda. Jeżeli boisz się bólu porodowego, przeraża Cię to, co się wydarzy, to znaczy, że jeszcze nie doświadczyłaś trzeciego trymestru i końcówki ciąży. Te ostatnie momenty są dla ciężarnej zdecydowanie najgorsze. Czuje się jak słonica i z jednej strony wychwala niebiosa, że ten dziadowski stan nie trwa 22 miesięcy, a z drugiej strony modli się, żeby jak najszybciej go już zakończyć, bez względu na ból, sposób porodu i wszelkie konsekwencje. No i ma już coraz większą świadomość, że ten mały alienik, którego w sobie nosi, to prawdziwy człowiek, z którym już naprawdę fajnie byłoby się spotkać.

To co? Przestraszyłam? Rozbawiłam? Zachęciłam lub zniechęciłam? Jak by na to nie patrzeć, ciąża jest niesamowita przygodą i jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem. A że ma swoje blaski i cienie? Cóż, taki jej urok!

Autorką prześmiesznego obrazka tytułowego jest Ania Piaszczyńska, autorka bloga i fanpage’a Jeden Rysunek Dziennie. Zajrzyjcie do niej koniecznie, bo ten jeden rysunek codziennie poprawi wam humor! 🙂


Zapraszam do grupy mam, w której radzimy sobie, pomagamy i jesteśmy dla siebie przyjazne: KLIK. Czekam tam na Ciebie z niecierpliwością!




„Chlopiec nawalil kupe w pampersa” czyli jak trafić w sieci na Motheratorkę?

shutterstock_157057736

Zagłębiając się ostatnio w statystyki mojego bloga zorientowałam się, że mam dostęp do haseł, po których moi czytelnicy trafiają do mnie z wyszukiwarki Google. Bardzo wiele się z nich o was dowiedziałam i wiem już między innymi, że najczęściej trafiacie do mnie szukając instrukcji do zrobienia własnej tablicy sensorycznej lub recenzji kapci marki Attipas (ale nie czytajcie teraz tej recenzji, bo muszę ją zaktualizować!). Ale poza hasłami, dzięki którym faktycznie widać, na które wpisy trafiliście, miałam też mnóstwo śmiechu czytając hasła, które nie zawsze miały ze mną coś wspólnego.

Dziś postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości! Zachowałam oryginalną pisownię, więc nie dziwcie się, że czasem nie do końca wiadomo o co chodzi 😉

rozczarowanie plcia dziecka

Cóż mogę powiedzieć? Też chciałam mieć córeczkę! A teraz nie zmieniłabym na nic innego mojego czorta płci męskiej!

 

blog matki mother

Dobrze, że nie moHer! Za mohera bym się obraziła!

 

śpiochy z czym połączyć

Nie wiem. Nie lubię ich i skorzystałam może raz.

 

dlaczego tata jest lepszy od mamy

Też się nad tym nieustająco zastanawiam…

 

sommar torba termiczna oponie ijea

Yyyy? Że torba termiczna na oponie? Podbita oponą? I yeah!

 

joanna sirak

W tym miejscu pozdrawiam Asię 🙂 Równa babka!

 

za co kocham miasto wagowiec

Naprawdę nie wiem za co można je kochać, nigdy tam nie byłam. Ale może najwyższa pora się wybrać?

 

spor malzonkow wybor imienia

Tylko mi się tam nie kłócić! Jak się dziecko urodzi to dopiero będziecie mieli prawdziwe problemy i powody do kłótni!

 

„propaganda dobrych serc, czyli rzecz o reklamie społecznej”, rozdział „co to jest reklama społeczna”

Lubię reklamy społeczne i pisałam o nich pracę magisterską, więc bardzo mi to schlebia, ale żeby aż tak?!

 

przustawko do reki

Mogę tylko zgadywać czym jest tajemnicze przustawko. Coś jakby wypustka? Z przepustem? No nie wiem.

 

super anty

Aż taka jestem zła?!

 

jestem nerwowa czy dziecko odziedziczy to po mnie?

Oby nie!

 

chlopiec nawalil kupe w pampersa

Niezmiernie mi przykro, ale obawiam się, że takich sytuacji będzie jeszcze wiele przez najbliższe 2 – 3 lata…

 

marze o coreczce

Ja też!

 

sztaluga kaszka z mlekiem

Kaszka z mlekiem na sztaludze? Że niby taka martwa natura?

 

blog parentingowy zanety z kielc

Znam dwie Żanety – blogerki, ale żadna nie jest z Kielc. Mamalife? Nieprzykładna?

 

kocham was moje panie po do pobrania

Ja też was kocham, moje panie, ale nie chcę was pobierać!

 

brudny pampers dziecka

Że co z nim nie tak? Proponuję prosto do śmietnika!

 

Mam nadzieję, że pośmialiście się razem ze mną! A dla śpiochów mam nagranie z dzisiejszego poranka, czyli mój debiut w telewizji, w programie Pytanie na Śniadanie. Serdecznie zapraszam! Nagranie znajdziecie tutaj: KLIK. Pierwsze koty za płoty!




Powiedz sobie: STOP. Masz tylko jedno życie!

stop-634941_1920

Czy zdarzyło wam się kiedykolwiek, że wasze życie momentalnie obróciło się o 180 stopni, a wszystkie wasze dotychczasowe plany i marzenia zmieniły się w jednej chwili? Że wszystkie priorytety nagle zamieniły się miejscami, a wszystko, co wydawało wam się ważne, nagle ważne nie jest? Że codziennie spieszyliście się do pracy, uczestnicząc w dzikiej gonitwie za karierą, za pieniędzmi, za Bóg wie czym, a tymczasem wasze zdrowie powiedziało wam: Stop. Zatrzymaj się. Masz tylko jedno życie! To właśnie jest moja historia.

Ja, kobieta, żona, matka, blogerka, tłumaczka, nauczycielka, pracownik korporacji, zagubiłam się. Mój organizm jasno i wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie daje już rady, że to dla niego za dużo, że moja rodzina, mój mąż, moje dziecko, moi rodzice, potrzebują mnie zdrowej. Że pogoń nie ma sensu, bo ważny jest spokój, moja radość życia, mój czas dla siebie i dla najbliższych, bo liczy się tu i teraz.

Nie umiem żyć powoli. Mieszkam w szybkim mieście, gdzie sprawy załatwia się szybko, gdzie tempo życia jest szybkie i stresujące, gdzie nie pamięta się o tym, żeby czasem się zatrzymać i zastanowić nad tym, co najważniejsze. Aż w końcu ktoś nie zrobi tego za nas. Żyjemy w czasach, które pozwalają na zadumę tylko w chwilach, kiedy wydarza się jakaś tragedia. Które pozwalają na wolniejsze tempo tylko wtedy, kiedy zmuszeni jesteśmy zrezygnować z tego, co nam je narzuca.

Tegoroczna jesień jest dla mnie trudna. Kiedyś opowiem o tym więcej, ale na razie mam za sobą wrzesień, który dał mi bardzo dużo do myślenia. Zatrzymałam się. Spojrzałam na siebie z góry, z boku. I wiem jedno: nie pozwolę, żeby ktoś inny planował za mnie moje własne życie. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek narzucał mi co mam robić i jak mam robić. Nie pozwolę, żeby zabójcze tempo wyssało ze mnie radość i pewność siebie. Chcę, żeby role, które pełnię w życiu: kobiety, żony i matki, były pełnowartościowe, wnosiły coś więcej, dawały mi satysfakcję i spokój.

Rok temu, na trzydzieste urodziny, założyłam sobie plan, który zawierał bardzo konkretne cele. Nie wszystkie je spełniłam, ale mam jeszcze dużo czasu. Miesiąc temu skończyłam 31 lat i tym razem wiem jedno: to idealny moment, na podsumowania czego w życiu chcę, a czego nie chcę.

Chcę ludzi.

Chcę w moim życiu dobrych, mądrych, życzliwych ludzi, którzy dadzą mi siłę i motywację. Którzy dadzą mi miłość i przyjaźń, dobre słowo kiedy trzeba i kubeł zimnej wody na głowę, kiedy tego potrzebuję. Wartościowych ludzi. Wiem, że nie będzie ich wiele, ale życie nauczyło mnie, że nie ilość się liczy w tym przypadku. Przez te 31 lat odsiałam już w życiu wiele osób, które nazywałam przyjaciółmi. Osób, dla których byłam kozłem ofiarnym, które wiedziały lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre, które miały interes w tym, żeby się ze mną przyjaźnić lub po prostu wykorzystywały mnie do swoich celów. Nie chcę takiej negatywnej energii, już najwyższa pora ją od siebie odepchnąć, odciąć się od ludzi, z którymi znajomość jest albo jednostronna, albo płytka. Zbyt wiele kosztuje mnie to nerwów i czasu, który mogłabym spożytkować na pozytywy, na pójście dobrą ścieżką.

Chcę spokoju.

Spokój to ostatnio słowo – klucz w moim życiu. Zdałam sobie sprawę jak mało go miałam i jak cholernie go potrzebuję. Nie robię tego, czego nie muszę zrobić. Poświęcam siebie i swój czas na to, co jest dla mnie naprawdę ważne. Chodzę z dzieckiem na spacery, celebruję nasze małe chwile i zwycięstwa, cieszę się z tego, jak pięknie mój synek się rozwija, jakie robi postępy, jak ładnie już do mnie mówi, sam je, układa puzzle. To te wszystkie małe rzeczy są teraz fundamentem mojego spokoju. To ten spokój jest fundamentem mnie i mojego życia – teraz to wiem. I robię postępy. Uczę się cierpliwości. Uczę się spokojnej relacji mama – dziecko i żona – mąż. Uczę się rozmawiać. To może wydawać się dziwne i śmieszne, bo być może powinnam to wszystko wiedzieć już wcześniej, a jednak ta wiedza spłynęła na mnie dopiero teraz.

Chcę być panią samej siebie.

W pewnym momencie zorientowałam się, że straciłam kontrolę nad sobą i nad swoim życiem. Moje wybory i decyzje podryfowały w kierunku, z którego przestałam być zadowolona. Moje priorytety zamieniły się miejscami. A przecież to nie tak miało być. To nie po to byłam odważna, żeby potem tego żałować. To nie dlatego rzucałam się na głęboką wodę, żeby potem tonąć. Muszę być silna i szczera wobec samej siebie. Jeżeli coś mi nie wyszło, jeżeli coś koncertowo spieprzyłam, to muszę to przyznać. Muszę na głos powiedzieć, że złapałam zbyt wiele srok za jeden ogon, a teraz czas zrezygnować z tego, co zbędne, a wziąć się za to, co ma sens. Zdaję sobie sprawę, że to ogólniki i mało znaczące hasła, ale obiecuję, że z czasem wszystko wyjaśnię. Póki co, mogę powiedzieć jedno: podjęłam decyzję, że już nikt nigdy nie będzie mi narzucać co mam robić i jak mam się zachowywać. I to jest bardzo dobra decyzja.

Chcę być zdrowa.

To takie oczywiste. Takie trywialne. Każdy człowiek tego chce. Ale matka chce tego bardziej niż wszyscy inni ludzie na tej ziemi, bo ma dla kogo żyć, i to żyć bardzo długo. W dobrym zdrowiu – fizycznym i psychicznym. W pogoni za nie wiadomo czym straciłam poczucie czasu, zaniedbałam badania i zapomniałam o sobie. Teraz to nadrabiam. Sprawdzam stan mojego zdrowia, robię niezbędne badania, chodzę na kontrole, stosuję się do zaleceń lekarzy. Dotarło do mnie, że mam tylko jedno życie i jeżeli je zaniedbam, nikt mi go nie zwróci. Znowu – śmieszne i oczywiste. Ale niestety większość z nas o tym zapomina. Wierzcie mi: nie warto.

Nie chcę stresu.

Stres mnie zjada i wpływa na wszystkie płaszczyzny mojego życia, na moją codzienność i moje funkcjonowanie. Sprawia, że boli mnie brzuch, że nie mogę spać, że kłócę się o byle głupotę. Nie zdaję sobie z tego sprawy, ale stres niszczy mnie od środka i wpływa destrukcyjnie na wszystko, co dla mnie cenne. Długo tego nie wiedziałam. Długo śmiałam się z tych, którzy mówili mi, że coś jest nie tak, że się zmieniłam. A to nie ja się zmieniłam, to zmienił mnie stres. Przerażający demon naszych czasów. To on jest skutkiem pogoni za pieniędzmi, za coraz lepszą pracą, skutkiem zapominania o sobie, o swojej rodzinie, o odpowiednim tempie życia. O wolnym tempie życia, które jako jedyne gwarantuje nam brak stresu. Nie mogę pozwolić, żeby to wszystko zjadło mnie od środka. Dzisiaj wiem, że to ja sama sobie mogę regulować poziom stresu. A jeżeli faktycznie tak jest. to świadomie wybieram jego brak. I bardzo mi z tym dobrze.

Nie chcę smutku.

Depresja matki to nie tylko depresja poporodowa. To także smutek związany z tym, że bardzo wiele czasu musi ona spędzić oderwana od dziecka, rezygnując z tego wspólnego czasu, poświęcając tę jedyną na świecie relację na rzecz innych, dużo mniej ważnych pierdół. To rozerwanie jest źródłem tym większego smutku, im starsze jest dziecko i im większą przyjemność sprawia obcowanie z nim, zabawa, obserwacja jego kolejnych etapów rozwojowych. Nie chcę smutku, który wypływa z gigantycznego poświecenia, jakim jest rezygnacja z pięknych chwil z moim dzieckiem. Nie chcę smutku, który jest skutkiem oddalania się mojego dziecka ode mnie tylko dlatego, że mamusi nie ma w domu. Zamiast tego chcę czerpać radość z naszego wspólnego czasu, z naszych rozmów i naszych zabaw. Smutek zabiera mi życie. A tych pięknych chwil już nigdy nikt mi nie zabierze.

Czy zdarzyło wam się kiedykolwiek, że wasze życie momentalnie obróciło się o 180 stopni, a wszystkie wasze dotychczasowe plany i marzenia zmieniły się w jednej chwili? Zastanówcie się nad tym bardzo poważnie. Pomyślcie, co dla was i dla waszych dzieci jest tak naprawdę najważniejsze. Nie gońcie. Nie denerwujcie się. Nie płaczcie. Ja już to wszystko zrobiłam za was. Popatrzcie na mnie: stoi przed wami szczęśliwa, świadoma swojej wartości kobieta. Matka. Posłuchajcie mnie i zatrzymajcie się. Macie tylko jedno życie.

img_20160925_105642