Niania czy żłobek?
Niania czy żłobek? Co będzie lepsze dla mojego dziecka? Zadawałam sobie to pytanie tak samo, jak wielu rodziców przede mną i po mnie. Dziś opowiem o wszystkich za i przeciw, które rozważałam podejmując decyzję o wyborze niani lub żłobka.
Kiedy rejestrowałam Ignasia do żłobka, Ghostwriting Agentur daleka byłam od myśli, że opcja ta w ogóle będzie możliwa do zrealizowania. Po pierwsze dlatego, że do tej pory z opowieści znajomych słyszałam, że pierwsze dziecko i żłobek państwowy nie idą w parze, a po drugie byłabym hipokrytką, gdybym wolała niewygodę codziennego zawożenia i odbierania dziecka z miejsca, gdzie nikt nie poświęci mu 100% swojej uwagi od wygody i luksusu związanego z zatrudnieniem niani. Pytanie niania czy żłobek bardzo długo krążyło mi po głowie i do samego końca bardzo ciężko było mi podjąć decyzję.
Co więc przemówiło za wyborem żłobka?
1.Cena
Żyjemy w kraju, gdzie żeby mieszkać na swoim trzeba albo dostać to swoje od rodziców lub dziadków, albo wziąć na nie kredyt, najlepiej taki na trzydzieści lat. My z mężem jesteśmy w tej drugiej grupie, a dodatkowo mieszkamy w Warszawie, gdzie mieszkania są drogie, tak samo jak i godzinowe stawki opiekunek. W naszej sytuacji mieć tysiąc złotych, a go nie mieć (bo taka jest minimalna miesięczna różnica między nianią a żłobkiem państwowym) to jednak prosty wybór.
2.Rozwój społeczny dziecka
Nie od dzisiaj wiadomo, że dziecko wśród innych dzieci szybciej zdobywa nowe umiejętności poprzez obserwację. Jednocześnie nie da się zastąpić maluchowi w inny sposób tak długiego przebywania wśród rówieśników, człowieków tych samych rozmiarów, co on, na tym samym lub zbliżonym etapie rozwoju. A już zupełnie fantastyczne jest to, że w żłobku są inne zabawki niż w domu, że panie, dzięki wieloletniemu doświadczeniu, potrafią rewelacyjnie zająć uwagę dzieci oraz że dzięki temu maluchy się nie nudzą. Moje dziecko zupełnie inaczej zachowuje się, kiedy zmęczone wrażeniami całego dnia spędza z nami tylko wieczór – jest wtedy spokojne, posiedzi, poleży, poprzytula się do nas. Kiedy natomiast musi spędzić w domu cały dzień, ewidentnie widać, że się nudzi i że go nosi. Wybieram bramkę numer jeden!
3.Zdrowie dziecka
Tak, tak, wbrew pozorom chorowanie wcale nie jest takie złe. I czy na wczesnym, czy na późniejszym etapie zawsze nas dopadnie. Dziecko musi odchorować swoje żeby wyrobić odporność i nie ma na to rady. A jeżeli już na etapie żłobka przejdzie tego sporo, to możemy liczyć na to, że w przedszkolu będziemy wśród szczęśliwców, którzy na zwolnienia na dziecko chodzą trochę rzadziej niż pozostali. Ale tylko możemy liczyć.
Dlaczego niania też byłaby fajna?
1.Zdrowie dziecka
Nie pomyliłam się wpisując drugi raz ten sam podpunkt. Owszem, zdobywanie odporności to jedno, ale ostatecznie który rodzic lubi kiedy jego dziecko choruje? Raczej żaden. Któremu pracodawcy odpowiada sytuacja, w której jego pracownik idzie na zwolnienie minimum raz w miesiącu? No właśnie. A już po powrocie z urlopu macierzyńskiego w szczególności. A tak można bez stresu znów udowodnić, że się jest wartościowym pracownikiem i kiedy przyjdzie moment chorób przedszkolnych, być może zostaną one potraktowane z większą wyrozumiałością. Być może.
2.Indywidualne podejście
Co tu kryć, żadna, nawet najwspanialsza ciocia w żłobku nie poświęci żadnemu dziecku stu procent swojego czasu. Weźmie na ręce, przytuli kiedy trzeba, ale przez pozostałą część czasu będzie musiała ogarniać pozostałą część wesołej gromadki. Niania natomiast będzie cała dla jednego dziecka, czuwając nad nim, pilnując, dostosowując się do rytmu dnia, który narzuca dziecko, a nie zewnętrzny system. Ten aspekt na pewno docenią rodzice, którym zależy na tym, aby ich maluch żył w harmonii ze swoimi potrzebami.
3.Domowe środowisko
Tutaj wypływa nam na wierzch kwestia stresu. I nie ulega wątpliwości, że przedstawiając naszemu brzdącowi obcą osobę, jaką owa niania dla niego bezsprzecznie jest, narażamy go na dużo mniejszy stres niż zaprowadzając go w miejsce, w którym nie dość, że obcych pań jest więcej i często zmieniają się między grupami, to jeszcze samo otoczenie jest nieznajome. Taka adaptacja na pewno przebiega trudniej i wystawia naszego nielata na dużo większe zdenerwowanie.
Jakie możesz mieć dylematy?
Czy to nie za wcześnie?
Bez względu na to, czy zdecydujesz się na żłobek, czy na nianię, zawsze będziesz się zastanawiać czy to nie za wcześnie, że może jednak jeszcze trochę sama posiedzisz z dzieckiem, może jeszcze pół roku, może jeszcze rok. Według moich obserwacji trzeba takie wątpliwości odłożyć na bok. Im wcześniej, tym lepiej, a jeżeli chodzi o żłobek, paradoksalnie dziecko poniżej pierwszego roku życia często nawet nie załapie, że mamusia znikła, a potem będzie już tak przyzwyczajone, że stanie się to dla niego niejako naturalne. To na pewno dobry aspekt szybkiej decyzji.
Obca osoba w domu
Decydując się na nianię wpuszczamy do domu obcą osobę. Nawet jeżeli jest nam przez kogoś polecona, my sami nie znamy jej jeszcze osobiście i nie wiemy czy jej przyzwyczajenia i metody będą nam konkretnie odpowiadać. W kwestii zaufania na pewno warto zrobić sobie i zachować kopię dowodu osobistego takiej osoby. Druga sprawa to podpisanie umowy, do której wpiszemy wszystkie drażliwe kwestie, na których nam zależy. Zawsze to jakiś papier podpisany przez obie strony i jakiś punkt odniesienia.
Spodobało Ci się?
- Udostępnij na Facebook
- Polub mój fanpage na Facebook
- Będzie mi miło, jeżeli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza
- Możesz też obserwować mnie na Instagramie, gdzie znajdziesz dużo kawy, kwiatów, jedzenia i kosmetyków